
Jak niektórzy z was już wiedzą, swego czasu pracowałam w studiu mebli kuchennych (About). Były to bardzo pouczające dwa lata mego życia i mimo, że jest to ciężki kawałek chleba, to wspominam ten okres z rozrzewnieniem. W mojej historii przewinął się również cały przekrój typów ludzkich, dlatego teraz opiszę wam swoje przemyślenia, komu? czemu? i gdzie? warto zainwestować pieniądze tak, żeby być zadowolonym ze swojej kuchni.
Zacznijmy od tego, że kuchnia jest jedną z największych inwestycji w fazie wykończeniowej wnętrz, zatem jak już się za to zabieramy to zróbmy to mądrze.
Rada #1: kuchnia to inwestycja na minimum 10 lat, więc jeśli tylko możecie sobie na to pozwolić, to nie warto szczędzić grosza. I wcale nie mam tu na myśli bajeranckich gadżetów, ale materiały i systemy, ale to temat rzeka, na inny wpis.
Lokalny producent czy studio mebli kuchennych
Każdy z nich ma swoje plusy i minusy.

No właśnie, ekskluzywne studia mebli kuchennych zazwyczaj współpracują z dużymi fabrykami, w Polsce są one głównie z Niemiec lub Włoch. Projektują oni wtedy na podstawie modułów danej marki, można to postrzegać jako plus czy minus. Jak dla mnie to zaleta, usprawnia to bardzo pracę, okres od złożenia zamówienia do realizacji jest krótszy, a system modułowy jest na tyle rozbudowany, że praktycznie nie odczuwa się jakichkolwiek ograniczeń podczas projektowania. Jedynie ta gama kolorystyczna jest dość wąska, ale jej rozpiętość jest uzależniona od popytu i trendów, potwierdzone statystykami najpopularniejszych kuchni. Nie będę ściemniać, to są drogie meble, ale w zamian dostajemy najwyżej jakości systemy w szafkach, fronty wykonane są w najnowszej technologii, utwardzane UV oraz zazwyczaj dłuższą gwarancję (firma, z którą ja współpracuję oferuje 5 lat).

OK, zakładając, że udajemy się w poszukiwaniu kuchni do profesjonalnego studia, to zajmijmy się tym jak wybrać ten właściwy. Liczy się pierwsze wrażenie, ale meble to nie wszystko, jeśli ludzie tam pracujący nie spełnią naszych oczekiwań to nawet najpiękniejsze meble nie załatwią sprawy.
Gepard i Małpy Mizaru, Kikazaru, Iwazaru
Gepard to typ sprzedawcy, który wszystko obserwuje, łącznie z tym jakim samochodem podjechaliście pod sklep. Następnie, nie wiadomo skąd, rzuca się na was jak tylko przekroczycie próg i łazi za wami krok w krok oraz zadaje najdurniejsze pytania w stylu „czegoś państwo szukają?” lub „w czym mogę pomóc?”. Wtedy możecie im odpowiedzieć: „tak może nam pan/pani pomalować ściany w domu”. Ale nie skreślajcie go, to pewnie jego durny szef tak kazał mu się zachowywać. Jak już się ogarnie i zacznie normalnie gadać to może się okazać pomocny. Osobiście też śmieszy mnie jak sprzedawca zaczyna recytować wszystkie zalety mebli kuchennych, ale to bardziej wynika z braku doświadczenia i zdenerwowania.
Typ małp to te z japońskiego przysłowia, które „nic nie widzą, nic nie słyszą, nic nie mówią”. Kiedy klient wchodzi do salonu a sprzedawca kompletnie nie reaguje to dla mnie on już jest skreślony, odwracam się na pięcie i wychodzę. No litości, przecież oni mają prowizję od sprzedaży i co liczą, że ktoś im pod nos podsunie klienta?! Jeśli jesteś takim sprzedawcą to zapamiętaj sobie jedno: nigdy nie oceniaj po wyglądzie! W historii wiele było przypadków, że klient przyszedł w dresach czy wyciągniętych spodniach a później się okazało, że zamawiał kuchnie za 100 tysięcy złotych! Również kompletnie nie do przyjęcia jest, jeśli podczas projektowania klient wymyślił sobie jakąś rzecz, która na pewno się nie sprawdzi a sprzedawca przemilczy ten fakt. Od tego jest projektant, żeby pomógł nam funkcjonalnie ustawić szafki oraz zaprezentował je z jak najlepszej strony wizualnej.
Mądry sprzedawca to taki, który widząc wchodzącego klienta mówi „dzień dobry” i daje mu chwilkę na rozejrzenie się. Nawiązując pierwszy kontakt, wie mniej więcej na co klient patrzył, więc może zacząć rozmowę od miłego stwierdzenia, np.: „O widzę, że podobają się państwu nowoczesne kuchnie a co myślicie o tym kolorze?”. I dalej już się kręci, tylko pamiętajcie, żeby to był dialog a nie recytatorski monolog. Nawał informacji dla klienta może być przytłaczający i wychodząc może mieć jeszcze większy mętlik w głowie niż miał wcześniej. A chodzi o to, żeby jak najszybciej naprowadzić go na właściwy tor. Klienta nie interesuje, że macie 20 różnych frontów a tylko jeden konkretny. Klient ma również prawo oczekiwać, że doradzicie mu w sprawie uchwytów, oświetlenia, blatów, a także podłogi i ściany pomiędzy szafkami górnymi a dolnymi. Jak to zrobić? – Zadając właściwe pytania.
Pytania
I tu dochodzimy do sedna sprawy, a mianowicie, dobrego projektanta od złego można odróżnić poprzez pytania jakie zadaje. A Ty kliencie, odpowiadaj na wszelkie pytania jakie ci zadają, bo projektant nie jest jasnowidzem i jeśli chcesz mieć kuchnię skrojoną na własną miarę to musisz się podzielić odrobiną prywatnego życia. Jeśli za bardzo nie potrafisz wyartykułować swoich wyobrażeń o kuchni to warto poszukać w Internecie inspiracji, np. na pinterest.com, pomogą ci one ogarnąć wszystkie myśli a może podsuną jakieś nowe pomysły. To jest fajny początek do projektowania, bo takie zdjęcia mogą zawierać pojedyncze elementy, które wpadły ci w oko lub efekt jaki chciałbyś osiągnąć. Pytania jakie powinno się zadać klientowi są dziesiątki, ale myślę, że to temat na oddzielny wpis. Zajmijmy się teraz tym kto powinien zająć się naszą kuchnią.
Projektant wnętrz czy Projektant mebli kuchennych
Odpowiedź jest prosta, jeśli już zatrudniłeś projektanta wnętrz to super, bo on ma wizję całego mieszkania, dzięki czemu wnętrza będą spójne i praktycznie strona wizualna kuchni jest już ustalona. Jest tylko jedno „ale”, z moich obserwacji wynika, że około 80-90% projektów od architektów wnętrz wymaga poprawki, większej lub mniejszej, niestety częściej jest to przerost formy nad treścią. Co z tego, że taka kuchnia pięknie wygląda na wizualizacji, jeśli później okazuje się niefunkcjonalna lub co gorsze, nie nadaje się do użytku, bo np. nie można otworzyć szafki czy lodówki, bo występuje jakiś konflikt. Tak, więc wizyta u profesjonalnego projektanta mebli jest nieunikniona. I nie ma się co tu oburzać, nikt nie jest alfą i omegą, jesteśmy tylko ludźmi, mamy gorsze i lepsze dni, więc nie rób niczego pod wpływem impulsu tylko przemyśl każdą sprawę kilka razy. W grę wchodzą niemałe pieniądze i świadomość tego, że przez następne 10 lat będziesz patrzył się na tę kuchnię, dzień w dzień, więc warto mieć oczy otwarte.
Dajcie znać jeśli chcecie, abym bardziej rozwinęła, którąś myśl.
xoxo