Czy Wasi rodzice czy dziadkowie również mają salonowe szafy wypełnione po brzegi bibelotami – „rodzinnymi skarbami”, których w 80% nie używają?! U nas tak to mniej więcej wygląda! Bo jak często w dzisiejszych czasach robi się wystawne przyjęcia, kiedy wyciąga się najpiękniejszą porcelanę i kryształy? O ile tej najpiękniejszej i najbardziej wartościowej nie ma co ruszać, to jestem przekonana, że u Was też znajdą się rzeczy, których i tak się nie używa, ale stoją bo nie wiadomo co z nimi zrobić. No to już podsuwam genialne zastosowanie.
Niektóre skarby rodzinne okres swojej najlepszej świetności mają już dawno za sobą, ale szkoda ich wyrzucić, bo albo wiąże się z nimi pewna historia, pozostaje sentyment lub po prostu nikt inny by takich rupieci nie chciał. Skoro nikt nie ma serca się ich pozbyć, to czemu by nie dać im drugiego życia! Pomysł poszperania w salonowych witrynach wzięłam z jednej z części #sekretydesignu. Idea okazała się na tyle trafiona, że po pierwsze w szafach zrobiło się odrobinę luźniej a ja mogłam posegregować kilka moich rzeczy i przy okazji w oryginalny sposób przyozdobić wnętrza.
Kto by pomyślał, że zwykłe chińskie miseczki czy pojemnik na kostki lodu mogą się fantastycznie sprawdzić w nowej roli – pojemników na wszystkie moje babskie pierdółki. Wcześniej w szufladzie pod umywalką miałam jeden, wielki bajzel. Wszystko było pomieszane, nie wyglądało to zbyt estetycznie już nie wspominając o funkcjonalności. Ile to razy musiałam rozplątywać jeden naszyjnik od drugiego lub szukać wiecznie gubiących się gumek do włosów. Teraz jest porządek, jest kolorowo i przyznam, że po prostu fajnie to wygląda.
Chińskie miseczki super sprawdzają się jako pojemniki na szczoteczki do zębów, gumki do włosów, czyli rzeczy, których używamy na co dzień. Jak i w czysto dekoracyjnej formie, do przechowywania naszyjników, których nie zakładam zbyt często, ale fajnie się tu komponują a w pudełkach z resztą biżuterii i tak nie ma już na nie miejsca. Dodatkowo pojemnik do lodu idealnie mieści moje pędzle do makijażu, w razie potrzeby wyciągam całość i stawiam na umywalce. Wszystko jest uporządkowane i łatwo dostępne, ale i higieniczne. Szuflada jest normalnie zamykana, więc nie ma tam wilgoci i kurzu a i przy sprzątaniu, całość idzie sprawniej. Przy okazji mogę Wam zdradzić niezły patent ;), pewnie zastanawiacie się co to jest to różowe, gumowe. Kupiłam to w zwykłym supermarkecie i było opisane jako rękawica do masażu, kosztowała ok. 10 zł, ale ja używam jej do mycia pędzli i fantastycznie się sprawdza, a profesjonalna rękawica do mycia pędzli potrafi kosztować ok. 100 zł! Szaleństwo :P
Kolejne rzeczy, które wybrałam z gabloty, to kryształowa szklanka i taca na przystawki. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek były używane, a tu proszę jak fajnie się prezentują. Szklanka pięknie wygląda w formie świeczki a taca eksponuje nasze perfumy. Spokojnie, nie ma tam dostępu promieni słonecznych, więc perfumy mogą sobie spokojnie stać. Dodałam jeszcze dyfuzor zapachowy i obraz, który dość intrygująco prezentuje się w łazience. Jest to reprodukcja Włodzimierza Szpingera kupiona kiedyś na wyprzedaży w Empiku.
Ostatni już skarb zaadaptowałam do naszej sypialni jako kolejny pojemnik na biżuterię, której praktycznie w ogóle nie używam (oprócz zegarka oczywiście), ale po prostu fajnie dekoruje naszą komodę. W sumie to nawet nie wiem jakie było jego pierwotne przeznaczenie, ale wygląda to bardzo elegancko i dekoracyjnie, jest ciężkie i porządnie wykonane, więc nawet ta tania biżuteria, która jest w środku, lepiej się prezentuje!
Mam nadzieję, że ten wpis zainspiruje Was do przeszukania rodzinnych witryn i wybierzecie coś co może posłużyć do przechowywania codziennych rzeczy. W szafach to tylko niepotrzebnie zajmuje miejsce a Wam może się przydać i dodatkowo pięknie udekorować pomieszczenia. Warto nadawać przedmiotom drugie życie a nie tylko kupować nowe czy wyrzucać. To jak, kto się jeszcze wybiera na poszukiwania? :)